A w drodze rosa jest winem: tak wysychają usta.
Nie czekasz na cud: za zakrętem dzień znowu będzie pusty.
Tu pył jest niemal powietrzem, pot się staje pancerzem.
I lepiej dokądś podążać, niż uciekać by zwierzem.
Nie jestem tym, kto ucieka: mam przeznaczeniem daleko,
gdzie granatowe morze pije złocistą rzekę.
Ja tylko potrzebuję dotrzeć, dowlec się na zapale.
Dojdę, odpocznę,
zrobię
wydech,
i zniknę w dali.